Trzy miesiące etatu

marca 19, 2018

Dziś mijają 3 miesiące odkąd jestem zatrudniona na stanowisko MAMA, pełen etat, 30 h na dobę, 8 dni w tygodniu...innymi słowy - odkąd niemożliwe stało się możliwe.

Na początku myślałam, że wszystko będzie idealne, wciąż trafiam na jakieś poradniki lub słyszę tysiąc złotych porad...miałam w głowie obraz słodkiego dziecka, które, jeżeli wszystko zrobię według instrukcji, nie będzie płakać, będzie super grzeczne, a ja będę mogła sobie wszystko zaplanować i potem działać według tego planu. Otóż - uwaga - nie, to tak nie działa! Dziecko uczy ogromnej pokory i cierpliwości. Z tym drugim zawsze miałam wielki problem. "Wszystko szybko, ma tak być, teeeraaaz!" - skończyłam z tym tak po pierwszym miesiącu, kiedy zorientowałam się, a raczej przyjęłam do wiadomości!, że teraz ktoś inny kieruje moim życiem. Potem można chyba powiedzieć, że było już tylko lepiej. Pogodziłam się z tym, że Panna Amelia nigdy nie zaśnie o tej porze, o której my byśmy chcieli, tylko wybierze odpowiedni moment dla siebie; że od teraz jeżeli umawiamy się na godzinę 12:00, to Ktoś zagra z nami tak, że punktualność wybijemy sobie z głowy. Wiemy już, że kiedy przychodzą goście lub my zmieniamy miejsce pobytu, to Dziecko staje się najgrzeczniejszym na świecie Aniołem, także chyba przejęła miłość do spotkań i wyjazdów już w brzuchu, bo im więcej ludzi i głosów dookoła tym lepiej. Sport chyba też już tam polubiła, o dziwo, gdy mam zaplanowany trening, to zawsze pozwala mi go zrobić w całości. 

Mogę chyba stwierdzić, że po tych trzech miesiącach nauczyliśmy się życia we troje i z każdym dniem jest jakoś łatwiej i piękniej...



Przedstawiając krótki bilans:
  • pomimo tego, że od trzech miesięcy nie przespałam w pełni ani jednej nocy, jeszcze nie zamieniłam się w zombie;
  • już w 80% odróżniam płacz dziecka głodnego, śpiącego, a takiego, które samo nie wie, czego chce;
  • wiem już, co to znaczy robić 30 rzeczy na raz;
  • nauczyłam się doceniać chociażby 5 minut wolnego czasu i potrafię w ciągu tej chwili wykonać 1 000 000 czynności;
  • ...nad resztą jeszcze pracuję...
Ale poza tym, że Amelka zrobiła rewolucję w naszym życiu, nauczyła też mnie czułości i delikatności; nawet gdy czasem mam ochotę schować się pod łóżko i udawać, że mnie nie ma, to za chwilę zostaję obdarowana szerokim uśmiechem i ciepełkiem pachnącego dziecka, które tak naprawdę ma tylko NAS i to NAS obdarza wszystkim tym co ma... Wtedy czuję, że to wszystko ma chyba jednak duży sens, bo przecież miłość się nie dzieli, tylko mnoży, prawda?

12 komentarzy:

  1. Z przyjemnością będę czytac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamą jeszcze nie jestem ale miło się czyta o tym, jak bardzo zmienia się życie po urodzeniu dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że macierzyństwo Ci służy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny post! Pomimo iż nie jestem mamą (daleko mi do tego jeszcze) to naprawdę czytając twój post w całości zrozumialam twojej odczucia. Super się czyta! Zostanę na dłużej

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę powodzenia :) Widać jak życie po urodzeniu dziecka zmienia się.

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Jeszcze nie zamieniłam się w zombie'' i niech tak pozostanie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie już prawie pół roku jak jesteśmy z Dzitkiem razem. Nie wiem już jak to było jak go nie było. Najważniejsze że jest teraz z nami :)Dziecko jest darem .

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, że dziecko powoduje rewolucję w naszym życiu, ale ile przy tym nowych rzeczy się uczymy i dowiadujemy o sobie. Np. ile da się przeżyć bez snu, gdzie jest granica cierpliwości i odporności ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawda, że dziecko powoduje rewolucję w naszym życiu, ale ile przy tym nowych rzeczy się uczymy i dowiadujemy o sobie. Np. ile da się przeżyć bez snu, gdzie jest granica cierpliwości i odporności ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. na początku jest łatwo , potem im dziecko większe tym więcej problemów, złości itp. , ale ja to uwielbiam. codziennie sie ucze nowych rzeczy, a dziecko pozwala patrzec na swiat inaczej :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw komentarz :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.