9 miesięcy w kilku słowach...
- Co to? To chyba nie jest druga kreska? Za jasna jest chyba...
- To druga kreska? Nie wiem, kurde, przecież nigdy w życiu nie robiłam testu ciążowego, ale wydaje mi się, że to tylko taki cień.. (jednocześnie wpisując w google: "dodatni wynik testu ciążowego" haha.)
Jednak to była druga kreska. I zaczęła się przygoda...
Trymestr pierwszy. Jeszcze zanim zobaczyłam drugą kreskę... To był intensywny czas, pierwsza połowa dnia na uczelni, druga połowa dnia w pracy, powroty - godzina 19, czasem 21 także to na pewno ze zmęczenia... Któregoś dnia wychodzę z wydziału i idę na tramwaj, kierunek -> PRACA... Ale jednak tam nie dojechałam, czułam się jakbym była chora, totalne wyczerpanie, wróciłam do domu. Jakoś niedługo po tym stwierdziłam, że czeka mnie niebawem ciężka sesja, miałam sporo zajęć, moja praca była typowo studencka, w żaden sposób nie wiązałam z nią przyszłości, wszystko mówiło, aby z niej zrezygnować. I tak się stało, postanowiłam odpuścić i zająć się studiami, a od wakacji iść do pracy w zawodzie.
A wracając do tej drugiej kreski... to było dzień po tym jak zrezygnowałam z pracy. Przypadek?
Zatem 7 kwietnia można uznać za przełomowy dzień, w którym nastąpiła zmiana planów i całego życia.
Pierwsze trzy miesiące można opisać słowami: zmęczenie, senność, mdłości & strach. Do tego dochodziła presja, żeby w pierwszych terminach pozaliczać wszystkie egzaminy w sesji w czerwcu. Także to nie był łatwy czas. Dodatkowo, tak jak do tej pory, treningi były dla mnie odskocznią,
w pierwszym trymestrze musiałam sobie je odpuścić. Nie mogłam sobie trochę z tym poradzić, ponieważ mój świr na punkcie tego, ŻEBY ABY NIE PRZYTYĆ, wciąż mnie męczył. ...ale dosyć smętów, bo nadszedł w końcu...
...drugi trymestr! - być może wiele osób się ze mną zgodzi, że to był najlepszy czas w całej ciąży, czułam się świetnie, miałam 200% energii i siłę na wszystko. Zaczęły się wakacje! Słońce, ciepełko, wyjazdy, odpoczynek, to wszystko działało na wielki + (!). Ogarnęłam nowy plan treningowy, włączyłam "tryb ciąża", praca magisterska się pisała. Ponadto zaliczyliśmy kilka wesel, na których chyba gdyby ludzie nie wiedzieli, to nie powiedzieliby, że w ogóle jestem w ciąży - full energy.ッ Wyjazdy nad morze, czyli miejsce, które najbardziej kocham, ogromnie mnie relaksuje i chyba tylko tam naprawdę odpoczywam. Generalnie w tym part II czułam się piękna i szczęśliwa, to chyba najważniejsze. No i powoli zaczęło się ogarnianie wyprawki dla Naszej Gwiazdy. 🌟
No a trzeci trymestr... Całkowicie dotarło do mnie, że niedługo będziemy już żyć w trójkę. Miałam wiele pozytywnych wyobrażeń jak to będzie, planowałam, myślałam o tym, jak będą wyglądać nasze pierwsze wspólne święta. Szykowaliśmy wyprawkę, ostatecznie wybraliśmy imię dla naszej małej Królowej Życia (jak widać ksywę też). A gdy wszystko dla Młodej było już gotowe, zaczęło się konkretne odliczanie... Tak z innej beczki, too.. wciąż ćwiczyłam! Dzięki temu w momencie porodu na plusie miałam tylko 7 kg i w sumie uważam to za swój sukces, bo łatwo nie było. A wracając.. w tym radosnym oczekiwaniu nie spodziewałam się, ile niespodzianek nas jeszcze czeka i że nie raz okaże się, że wszystko można pięknie planować, a macierzyństwo tak łatwo wygląda tylko na filmach i zdjęciach z instagrama.
Super wpis, zawsze mnie ciekawi jak kobiety przeżywają ciążę, jak to jest z tej drugiej stron (nie ze strony personelu medycznego).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.